Na tym jachcie czuję się jak w domu

Sebastian, bosman jachtu Polonus.

Sebastian, jak się znalazłeś na Polonusie?

Od dawna szukałem rejsu, który by trwał jakiś dłuższy okres czasu. Miałem okazję płynąć  w taki rejs już w marcu, ale trochę za późno się dowiedziałem, a jak złapałem kontakt z armatorem to jacht już był w Panamie… O rejsie Polonusa dowiedziałem się od Marka Grzywy, na forum zegluj.net. Na początku kolidowało to z innymi rejsami, gdy poznałem Piotra i jego podejście do jachtu, oraz wyprawy, wiedziałem, że moja decyzja może być tylko jedna – zaokrętowanie na Polonusa.

Twoje dotychczasowe doświadczenie żeglarskie?

Generalnie to można powiedzieć, że niewielkie. Na morzu spędziłem ok. 1500 godzin,  ale te godziny na morzu to „nakręciłem” w dwa lata, czyli chyba dość szybko ;-). Miałem oczywiście wcześniej doświadczenie śródlądowe – miałem też własne łódki, które budowałem a potem sprzedawałem. Jak zasmakowałem morza to już przepadłem…

Czy bycie bosmanem na jachcie, który płynie na długo i tak daleko to praca czy żeglarska przygoda ?

Gdybym powiedział, że nie praca, to Piotr (armator Polonusa) urwałby mi jaja ;). Nie traktuję tego jako pracy, takiej typowej pracy. Zostawiam na ten czas swoją firmę, wspólnika –  także dla mnie to bardziej przygoda życia. Przynajmniej na tę chwilę. Na chwilę obecną to będzie najdalsza moja wyprawa. Jest to oczywiście też realizacja marzeń. Uważam, że jak się ma marzenia, to  w pewnym momencie powinny stać się celami, a dorosły człowiek jak ma cele, to stara się je realizować. Nie traktuję tego jako pracy,  do której przychodzę na konkretną godzinę, a o innej wychodzę, dla mnie to jest życie.

Co Ci się podoba na tym jachcie najbardziej?

Sam jacht, taki jaki jest. Nawet dziś powiedziałem Piotrowi – „sorry Piotr, ale czuję się na tym jachcie jak w domu”. Ten jacht ma duszę, to nie jest plastikowa wydmuszka. Poza tym podoba mi się bardzo,  że jest dobrze ogarnięty od strony technicznej. Kwestia silnika, czy elektryki – to co najważniejsze, jest naprawdę dobrze przygotowane. A tak poza tym, to sama sylwetka też mi się podoba ;)

Co jest jeszcze do zrobienia przed wypłynięciem?

W tej chwili skupiam się na skończeniu malowania kadłuba, który już jest prawie gotowy. To jest najważniejsza rzecz przed wodowaniem jachtu, które planujemy na 5 maja – w najbliższy poniedziałek. Inne rzeczy, te najważniejsze mechaniczne są skończone, i to przez fachowców. Silnik przygotowywali ludzie z profesjonalnej  firmy od silników, elektrykę robili fachowcy od elektryki. Mi zostają drobne prace szkutnicze, jakaś kosmetyka, uporządkowanie rzeczy. Trzeba też zrobić przegląd pod kątem części zamiennych, które musimy mieć na czas trwania rejsu. Jeśli chodzi o sprawność całego jachtu, to reszta wyjdzie na rejsie technicznym, w okolicy Bożego Ciała

Z czym będziesz miał najwięcej pracy w czasie rejsu – to przecież dość długi rejs.

Jeśli łódka teraz będzie dobrze przygotowana i skończona, wszystko będzie dobrze zrobione, to trzeba będzie tylko się starać,  żeby nikt niczego nie zepsuł. Głównie tyle.

Kapitanowie i załogi będą się zmieniać. Przyjadą na jacht na 3 tygodnie, może na miesiąc, a Ty będziesz na nim stale, przez ponad pół roku – jak się z tym czujesz ?

Świetnie. Jak mówiłem, chcę, żeby to był mój sposób na życie, zawsze o tym marzyłem.  Najtrudniejsze wg mnie, w tak długim rejsie, to spowodować, żeby jacht i ludzie żyli ze sobą w symbiozie. Jeśli uda się to zrobić, np. przez to także, że nie będę się wbijał w kompetencje kapitanów, a będę dbał o łódkę, z kolei ludzie będą dbać wspólnie ze mną,  żeby nic nie popsuć na jachcie,  to wszystko będzie dobrze. Oczywiście będę tęsknił za synem i najbliższymi osobami, ale świetnie się tu czuję. Jacht stał się moim domem, a ja z kolei zawsze mam w głowie powiedzenie „dom jest tam gdzie jesteś Ty”.

Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Zobacz gdzie znajduje się Polonus

  • Newsletter