16 maja 2014. Czasem praca kończy się w nocy…

Działo się sporo, organizacyjno – porządkowo i technicznie również. Na jacht przyjechały pozostałe rzeczy. Żagle, szpeje, części naprawcze  i inne mniej lub bardziej potrzebne rzeczy. Ogarnąłem, poukładałem w skrzynki, posortowałem  na dół  i teraz muszą znaleźć swoje miejsce. Technicznie udało się wyszlifować (sic) część drewna przy nadbudówce, pomalować bejcą i jak pogoda da, jutro będę lakierował. W końcu na swoim miejscu wylądowały ławeczki, a na nich kabestany, knagi i podwięzie wantowe. Oczywiście nie obyło się bez przewiercania, rozwiercania i innych niepotrzebnych nikomu prac.

Sprawdzony też odpływ wody w kambuzie i pompa w kingstonie. Jak dojedzie śruba od alternatora, to skończę jego montaż po zmianie uchwytu mocującego, tak by zmniejszyć ryzyko zwarcia przy skręcaniu przewodu zasilającego do minimum.

Jutro montaż podsufitek i innych mniej lub bardziej niezidentyfikowanych elementów drewnianych, zalegających w kabinie rufowej i na pokładzie. Przyjechała również nowa pirotechnika i EPIRB po przeglądzie i legalizacji czy innych tam. W każdym bądź razie sprawny jest co zostało potwierdzone odpowiednim dokumentem. Z elementów dekoracyjno – praktycznych, zamontowałem zegarek po przeglądzie i barometr. Trafiły na swoje miejsce i w tej chwili zegar odmierza czas. Ale skoro życie na jachcie płynie według rytmu dzień i noc, to po co liczyć godziny ? Wiemy tylko kiedy wypływamy, a czasem sam łapię się na tym, że praca kończy się w nocy.

Kiedyś rozmawiając w Afryce z pewnym lokalesem na temat czasu i godziny usłyszałem na pytanie o godzinę: „Wiesz, chyba gdzieś obiadowa bo głodny jestem”. Aha, lodówkę też poprawiamy, bo okazało się, że mikro szczelinka upuszcza gaz i piwo ciepłe się zrobiło.

Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Zobacz gdzie znajduje się Polonus

  • Newsletter