Żegnajcie nam dziś Hiszpańskie Dziewczyny!

22 sierpnia, piątek, dzień 47.

1350 – Za około 2 godziny powinniśmy zacumować w ostatnim w tej wyprawie porcie na kontynencie europejskim – Cadiz. Jak sobie liczę, Polonus najwcześniej na ten kontynent powróci za minimum rok. Od wczoraj wiaterek bez zmian, wieje 3-4B z północy i północnego – zachodu. Powoli posuwamy się pod osłonę genui na przód. Pogoda wspaniała, dużo słońca a baksztagowa fala utuliła mnie do snu, na 7 godzin!!!  z przerwą na małe śniadanie. Generalnie z uwagi na temperatury jeść się nie chce. Ja tam wolę uzupełniać dietę w owoce. Nocna wachta cieplejsza niż wczoraj. Jak kończyliśmy o 0400 temperatura na zewnątrz 20 stopni – wewnątrz 26, więc przy pootwieranych lukach spało się wyśmienicie. Po 0400 zrobiliśmy mały zwrot przez rufę i przerzucona genua pozwalała utrzymywać kurs 90 stopni. W porcie idę na maszt sprawdzi czemu nie działa światło silnikowe i przy okazji ocenię jak pracuje naprawiony fał genui. A potem jakieś zajęcia portowe.

23 sierpnia ,sobota, dzień 48

1345 – Żegnajcie nam dziś Hiszpańskie dziewczyny ….!!! Oddaliśmy cumy w Cadiz i ruszamy na podbój Maroko.

1535 – Wczoraj wieczorem czas wolny i nocno wieczorne spacery. Dzisiaj od rana kolejne kąpiele i wraz z Krzysiem ruszamy w miasto … w poszukiwaniu sklepu by uzupełni zapasy oczywiście. Docieramy zgodnie ze wskazówkami pani z mariny i otrzymaną od niej mapą do najbliższego sklepu…jest z pamiątkami J. Tu chleba raczej nie kupimy. Przechodzą starówkę uroczymi uliczkami docieramy na Plaza de las Flores – o nie trudno przeoczyć  i oczom naszym ukazuje się ogromny targ. Stoiska uginają się od warzyw, owoców, ryb wraz z owocami morza, a w pobliskich restauracyjkach i kawiarenkach tłumy ludzi. Robimy zakupy, dorzucamy jeszcze świeże steki z tuńczyka ,które już podczas żeglugi lądują usmażone na talerzach. W porcie jeszcze przed naszym wyjściem przyglądamy się manewrom lotniskowa, dopłacamy do postoju bo pani pomyliła długości jachtu ,oraz w lokalnej tawernie wypijamy na drogę po kufelku złocistego trunku. Do Casablanki 190 mil. Płyniemy wraz z zachodnim wiatrem wykręcając ponad 6 węzłów, a słonko wykręca na naszym termometrze w cieniu 32 stopnie. I jak tu żyć J?

Wachtę zdaję o 2010 na środku podejścia do cieśniny Gibraltar. Ruch spory jak na razie najmniejsze zbliżenie to pół mili. Schodzę na dół i kończąc kolację, już musimy zrobić zwrot by uniknąć kolizji z cypryjską 200 metrową świnią. Po 10 minutach wracamy na kurs 200 i pod osłoną słońca z prawej burty mkniemy ponad 6 knt. Teraz dalsza lektura losów Henia Jaskuły w samotnym rejsie i odpoczynek przed świtówką.

Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Zobacz gdzie znajduje się Polonus

  • Newsletter