Wspomnienia Atlantyk – cz. 1

20 września .sobota .dzień 76

2115 – Przedwczoraj wymiana załóg i I etap zakupów. Na jacht zaokrętowali sie ­­­­­­Sławek – jako kapitan oraz Tadziu i Robert. W czteroosobowym składzie będziemy orać Atlantyk do wybrzeży Brazylii. Oprócz pojemności zbiorników dodatkowo zakupionych zostało ponad 200 litrów wody pitnej i ponad 200 litrów ropy. Cena za ropę 0.8 Euro wiec trzeba skorzystać. Podzieliliśmy sie na 4 godzinne jednoosobowe wachty bez wyznaczania wachty kambuzowej. Wczoraj wieczorem po uzupełnieniu zakupów wypłynęliśmy z Santiago z myślą by wpłyną dziś na Fogo lub Brava. Plany planami Fogo ominęliśmy szerokim łukiem do zatoczki na Brava co prawda wpłynęliśmy ale  z uwagi na wiatr  schodzący ze zboczy gór uznaliśmy iż cumowanie do końca bezpieczne nie jest, a tak naprawdę to wszyscy chcemy już na Ocean. Obraliśmy więc kurs południowy i z Ne5 baksztagiem płyniemy w stron równika. W dzień upalnie po mojej wachcie od 2000 zaczęło pada,  a gdzieś w oddali słychać burze. Cały dzień opychaliśmy się sałatką ziemniaczaną więc sił mamy nadto. Na wacht wszedł Tadzio, a ja kładę sie spać. Podwachta śpi czujnie  wiec układam się obok nawigacyjnej by w razie czego  można mnie było dobudzić. Jutro spróbujmy zapolować. Na Polonusa trafiło trochę sprzętu wędkarskiego. Atlantyk przed nami. Dla mnie drugi raz w ciągu 12 miesięcy.

22 września, poniedziałek, dzień 78

1240 – wiatr W1. Na silniku kursem 200, około 570 mil do równika. Wg prognozy otrzymanej od Marka  mamy 300 milo do pasatu SE. Na razie wiatry słabe i kręcące, ale do godziny 1000 udało się pożeglować. Mijaliśmy kolonie wodorostów rozciągniętych pasami na spokojnej wodzie Oceanu. Wczoraj karmiliśmy ptaki rybami latającymi zbieranymi z pokładu. Jeśli chodzi o podboje kulinarne, żywiliśmy się omletami na słodko. Zaczyna psuć się żywność – puszki, słoik z dżemem, pomidory, chleb oraz papaje. Trzeba szybko wyjadać co świeże, by nie podzieliło takiego słabego losu. W cieniu tylko 32 stopnie, ale nikt z nas nie narzeka na upały. Przed chwilą buteleczką piwa Strella uczciliśmy przejście 10N. Co prawda minęliśmy go w nocy, ale jak wiadomo przed południem piją tylko piraci.J

24 września, środa, dzień 80.

Poprawiam już daty i dni tygodnia, bo jak siadam do pisania i sprawdzam z dziennikiem, to okazuje się, że wszystko się myli. O ile datownik na zegarku nie kłamie i jest wyznacznikiem, który mamy dzień o tyle czy to piątek, czy środa to kręci się całkiem.

1900 – 23 godziny jedziemy na silniku. 320 mil do skał św. Piotra i Pawła. Pomimo, iż locja praktycznie nic nie wspomina na ten temat, chcemy obejrzeć to ustrojstwo. Informacja o ukształtowaniu skał zawarta jest m.in. w książkach podróżniczych i chcemy delikatnie, mówiąc to sprawdzić. Dziś makaron z sosem pieczeniowym. Jaka to miła odmiana po pomidorowych pulpach. Jako substytut zepsutego chleba jemy wypełniacze  podawane na ciepło. Makarony, ziemniaki i ryż na przemian. Zakwas na chleb robi się, ale nie wiem czy w tych warunkach coś z niego wyjdzie. Mamy już falę z południowego wschodu,  ale wiatr ciągle SSW. Pojutrze Roberta urodziny więc będę piekł ciasto. Generalnie kambuz jest odskocznią od codziennego czytania książek, i słuchania opowieści z piekła rodem. Chłopaki dywagują o stworzeniu bractwa 3 Oceanów. Ogólnie jest świetnie, ale nie tragicznie. Dziś poobiednia drzemka sprawiła  iż czuję się jak nowo narodzony. Kambuz w temperaturze ponad 30 stopni na zewnątrz w cieniu tratwy (tam mamy termometr) wyciska 7 poty. Wachta o północy więc będzie chłodniej niż podczas tej o 0800. Okazało się, iż kolekcja muzyczna płyt daje się odtwarzać w pokładowym radiu. Jak tylko umilknie Leyland będzie muzycznie. Może nawet gitara :-) Kurs 215,  ponad 5 knt, wiatr SSW 1-2. Da się żyć.

26 września, piątek, dzień 82

0430 – czekamy na pasat. Wiatr od NW5 poprzez W do SSE. Momentami ulewa nie pozwala otworzyć oczu. Wieje w mordę, a krople deszczu walą po twarzy. Poza tym ciepło. Jedna z fal nie wiadomo skąd , bo zobaczyłem tylko pianę zdejmuje nam z masztu światło silnikowe. Przez chwilę widziałem że żarówka zadyndała na przewodzi i zgasła. Nie ma już światła na dziobie. Zabrane przez Ocean. Jutro za dnia zrobimy  inspekcję. Teraz tylko ułożyć się w nawigacyjnej i spać. Może Tadek nie będzie miał potrzeby wyciągać mnie na pokład.

2355 –  O 2330 czasu jachtowego na szerokości 03.10N i długości 26W mamy go. Wiatr SE3. Mamy nadzieję, że oznacza to regularny pasat. Do 1800 niebo przez cały czas zasnute chmurami a ilość wody lejącej się z nieba nie do opisania. Wiatry do tej godziny generalnie z połówek zachodnich a raczej nazwać je trzeba wicherkami od 2-6 knt. 2 godziny przed końcem wachty deszcz się skończył i prawie zdążyłem wyschnąć zanim zszedłem spać. Schodziłem to wiatr w porywach osiągał 2 knt. I tak samo przez następne 2 godziny zanim ustabilizował się w pasat. Lecimy ponad 6 węzłów ale nawet 4 przyjęlibyśmy z bananami na mordkach. CISZA !!!! tylko fale ,wiatr i myśli !!

 

 

 

 

 

 

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Zobacz gdzie znajduje się Polonus

  • Newsletter