Portugalia

20 sierpnia, środa, dzień 45

1410 – gdzieś u wybrzeży Portugalii. Wczoraj wymiana załóg. 2 dni spędzone w Lizbonie na porządkowaniu jachtu i zwiedzaniu miasta upłynęły bardzo szybko. Sklarowany jacht został przekazany w ręce kapitana czarka i jego załogi w postaci dwóch Karolów, Andrzeja, Jurka, Tadka i Krzysia, pełniącego rolę II oficera. W porcie naprawiliśmy uszkodzony fał genui. Piotr z Tomkiem wciągnęli mnie na maszt i po oględzinach, oraz konsultacjach problem został rozwiązany. Nie wiem natomiast jak rozwiązać problem wysoko postawionej poprzeczki podczas pierwszego obiadu na tym etapie. Zaserwowano Kurzaka po tajsku. Aż strach myślę o będzie następne J. Bujamy się na baksztagowej fali, wiaterek 10 knt, więc bardzo powoli suniemy w stronę Afryki. Czekamy na aktywację karty telefonu satelitarnego, który przed wczoraj dotarł na jacht. Jesteśmy zatem uzbrojeni w 2 tego typu urządzenia, więc Marek będzie mógł nam na bieżąco przekazywać tylko dobre prognozy pogody J.

2110 – 30 mil od Przylądka Sao Vicente. Kursem 140 z prędkością 3-4 węzłów, zbliżamy się do południowo – zachodniego cypla Portugalii. Tym samym licznik zbliża się do 2500 mil tej wyprawy. Etap z Londynu do Lizbony odłożył na mapie rejsu kolejne 1100 mil. Portugalia jest 7 krajem odwiedzanym przeze mnie i Polonusa od 7 lipa, czyli początku wyprawy Shackleton 2014. Te 45 dni na wodzie pozwoliły mi jeszcze bardziej zapoznać się z jachtem. Na szczęście jak na razie i miejmy nadzieję tak pozostanie, kontakty te są delikatne i nie przebiegają w sposób nerwowy. Przez pokład Polonusa przewinęły się do tej pory 23 osoby. Różne charaktery, wiek i doświadczenia żeglarskie. Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Oby tak do końca.

21 sierpnia, czwartek ,dzień 46

0905– O 0700 zaczął się brzask. Słońce na wschodzie przedzierało się przez osłonięte chmurami wzgórza, prawie godzinę później. Widoczna do nie dawna latarnia na Sao Vicente, teraz pogrążona w gęstej powłoce chmur, ostrzega syreną o swojej bliskości. Przepływamy bardzo blisko, głębokość spadła do 30m. Pomiędzy nami, a usianymi skałami wybrzeżem, pracują na kutrach rybacy rozstawiający sieci. Noc była ciemna, tylko mały fragment księżyca leżący na lewym boku, lekko rozświetlał spokojną taflę Oceanu. Udało nam się spotkać 2 żaglówki, poza tym same ciężarówki. Po wachcie świtowej od 0400, słoneczko, które przygrzewa wpada moim oknem na świat wprost na koję. Dobrze będzie się spało. Dziś z Karolem szykujemy obiad. Zobaczymy z jakich składników wydanych przez II oficera przyjdzie nam coś wyczarować. Wieje słabo 3B z północy, fal praktycznie brak, więc można poszaleć w kambuzie.

1805 – Na lewym trawersie 8 mil od nas Vilamoura. Na brzegu od dłuższego czasu widoczne betonowe miasta na zmianę z piaszczystym nabrzeżem. A może to nie piasek? Przed 1300 wiatr obrócił na zachód a raczej stamtąd nam przywiał po minięciu Sao Vicente, więc rozłożeni na motyla mkniemy 6 węzłów kursem 100. Teraz lekko obraca na południe więc pewnie zrzucimy grota i dalej pojedziemy tylko na samej gieni.  Cały dzień smaży słońce. Temperatura dochodziła do 34 stopni. Teraz już tylko 26 w cieniu. Z uwagi na wiaterek słońce nie grzeje tak mono, pozostawia jednak na nas wyraźne ślady opalenizny. Właśnie na kuchence gotuje się jutrzejszy obiad w postaci lecza, a my dziś serwowaliśmy gulasz z ziemniaczkami, surówką z czerwonej kapusty i szklaneczką wytwornego wina. Dziś psia wachta , lecz jak na razie nie mogę oderwać się od lektury książki Henryka Jaskuły „Non stop dookoła świata”. To kolejna, w której czytam  o miejscach odwiedzonych przeze mnie podczas ostatnich 2 miesięcy. Jak sobie policzyłem za tydzień miną 4 miesiące odkąd Polonus stał się moim domem. W minionym roku tylko raz Mazury zatrzymały mnie na tak długi czas stając się moim domem pomiędzy czerwcem i wrześniem.

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Zobacz gdzie znajduje się Polonus

  • Newsletter