„Gdy z Falklandów płynęliśmy”…czyli ostatnie notatki Seby

14 grudnia, niedziela, dzień 161

Wczoraj około 1630 odbiliśmy od kei w Port Stanley.  Czy 13 okaże się szczęśliwą liczbą? Idziemy bejdewindem. W porywach wiatr osiąga 44 knt. Na jacht doleciała z Polski załoga w składzie Marek – kapitan, Piotr – właściciel jachtu i Organizator Wyprawy, Tomek, Hubert, Marcin i Arek. Rozpoczęliśmy tym samym ostatni, najdłuższy etap wyprawy Shackleton 2014. Jacht został maksymalnie zapakowany na prawie 60 dniowy etap, jedzeniem, paliwem i wodą. Warunki dość ciężkie, część osób choruje, białe grzywacze (nie mylić z Markiem J ) przelewają się przez pokład….

15 grudnia, poniedziałek, dzień 162

Wczoraj w nocy nie zdążyłem pisać, gdy podarło nam genuę. Wiatr osiągał już później 60 knt – oczywiście w porywach.  Przy próbie jej zrolowania, okazało się, że nie działa roler i musimy przewinąć linkę. Wraz z Olkiem, przez 2 godziny zalewani wodą walczyliśmy z naprawą, która pozwoliłaby nam na zrolowanie gieni. Podczas jednego z nurkowań dziobem pod falę, na chwilę kurczowo trzymając się kosza dziobowego znikam pod falą. Odpala mi kamizelka, a Hubert zauważa jak to określił, że faktycznie na chwilę zniknąłem mu z oczu. Po zdjęciu z pomocą Olka kamizelki ponownie udaję się na dziób i tym razem w większym składzie   próbujemy zrzucić genuę. Okazuje się to niemożliwe, więc po prowizorycznej naprawie rolera, związujemy ją na sztagu. Do koi wracam mokry, zresztą jak i inni. Po nurkowaniu w zimnej wodzie (5st) jestem cały przemoczony, łącznie z gumką w majtkach.

Podejmujemy decyzję o powrocie do Stanley. W tych warunkach wejście na maszt jest niemożliwe. Do Stanley mieliśmy 50 Nm. Dopłynęliśmy późnym popołudniem. W porcie okazuje się, że warunki do pracy mamy wyśmienite – całkowita flauta !! Wchodzę więc na maszt i z góry odwijam resztki żagla. Nowa genua trafia na swoje miejsce, tym razem porządnie naprawiony i dziś rano wymieniamy jeszcze pęknięte mocowanie wanty na wysokości drugiego salingu. Wyszliśmy po południu. Wieje NW 25knt, w prognozach otrzymanych z Polski ma wzrastać do ponad 30.

Wszystko poształowane, bo oficer ze statku w Stanley ostrzegał o zbliżającej się wg prognoz dziesiątce. Idę spać, wachta o 2000.

18 grudnia, czwartek ,dzień 165

Wczoraj przed 1600 wpłynęliśmy na cieśninę Drake’a. Od 3 dni wiatry od SW-N do 5-7B. Zimno, czasami deszcz a nawet grad. Co ja tu robię :).

Rano uruchomiliśmy silnik, bo wiatr spadł do 10knt, poza tym i tak musieliśmy naładować akumulatory. Dzięki pomocy z lądu zidentyfikowaliśmy kolejnego ptaka. Jest nim warcabnik. Faktycznie jak zna się nazwę wydaje się to tak oczywiste :). Niż, który widzimy, przechodzi za nami i odwraca wiatr na E. Zmieniamy więc kurs na 140. Do Arctowskiego mamy mniej niż 300 Nm. Ubrania mokre, nie schną i na kolejne wachty trzeba wbijać się w te same wilgotne ciuchy, które po 4 godzinach i tak znów będą mokre. Suchy komplet czy tam 2 trzymam na wypadek jak już naprawdę będzie …. Bardzo zimno :). Nabój i zwalniak w kamizelce wymieniłem, więc znów jest w pełni wartościowa. Jeden obiad zjedliśmy z liofilizatów, bo warunki nie pozwalały utrzymać na kuchence nic oprócz czajnika. Zresztą nalewanie wody do torebek Piotr wykonywał w pozycji siedzącej, zapierając się barkami o ścianę kambuza i blat J. W pozostałe dni jakoś daje się gotować, choć gdyby nie gumowe maty na stole, zawartość talerzy fruwałaby w mesie. Chyba odpalimy ogrzewanie, by choć trochę zlikwidować wilgoć na jachcie. Temperatura na zewnątrz 6, woda 2,5 st. Mimo to humory dopisują a po chorobach z pierwszego dnia nie ma już śladu.

Wszyscy zaaklimatyzowani. Ale i nie wieje więcej niż 40knt.

20 grudnia, sobota, dzień 167

1530 – drugi dzień z Hubertem wachty kambuzowej. Dziś pieczenie chleba, który po udoskonaleniu przepisu powinien być jeszcze lepszy. Wiatru brak, co dość dziwne jak na Drake Passage. W związku z tym wachta kambuzowa całkiem przyjemna – wręcz lajtowa. Od 2 dni wieją lekkie wiatry SW-S-SE i czort wie skąd jeszcze. Jedno jest pewne. Przyniosły mroźne powietrze oraz śnieg.

2 godziny temu, 5 mil po lewej burcie minęliśmy pierwszą górę lodową. Z wody wystawała jej część wysoka na ok. 50 i długa na 200m. mieniła się odcieniami błękitu, choć pewnie ładniejsza część populacji dostrzegłaby tam jeszcze z 20 innych kolorów. Teraz jeszcze bardziej musimy zaostrzyć uwagę. Temperatura wody spadła lekko poniżej -1st.

Zimowy śpiwór towarzyszy mi już od kilku dni. Na zewnątrz 3 w środku 14st. Wachta o północy a wcześniej kolacja, więc spróbuję się przespać. Jedziemy na dieslu a wg prognozy przez następne 18 godzin wiatr ma odkręcić do SW, natomiast nadal będzie słaby. Do wschodniego wybrzeża Georgii 130 Nm.

**************************************************************************

Wydarzenia mające miejsce po 23 grudnia są wszystkim znane. Mnie jak na razie ciężko o tym pisać, zresztą chyba wszystko zostało powiedziane. Może postaram się o parę słów refleksji z nieszczęsnych chwil, ale muszę ochłonąć.

**************************************************************************

W Wyprawie Shackleton 2014 jacht POLONUS przepłynął 11660 mil, w czasie żeglugi ponad 2500 godzin. Spędziłem na nim wiele chwil wspaniałych jak i tych gorszych. Wszystko co wydarzyło się podczas tych kilku miesięcy, traktuję jak do tej pory za największą żeglarską przygodę mojego życia. Zebrane doświadczenia wykorzystam na pewno przy kolejnych rejsach. Nie byłoby mnie na tej Wyprawie, gdyby nie osoby, którym chciałbym serdecznie podziękować, oraz wiele innych ,o których nie sposób zapomnieć.

1.       Piotr – dziękuję za zaufanie jakim obdarzyłeś mnie powierzając mi swoje dziecko. O troskę i czasami ojcowskie podejście.

2.       Danusiu – Tobie również gorące podziękowania, za to, że dbałaś o mój stan zdrowia, zarówno przed jak i podczas całej Wyprawy. Za spokój, w jaki podchodziłaś do mojej choroby.

3.       Marku – gdyby nie Twoje zaufanie do mnie, nie zarekomendowałbyś mnie Piotrowi. Wiem, że Twoje słowo w dużej mierze miało znaczenie. Dzięki.

4.       Dziękuję rodzinie i przyjaciołom, którzy czasami gryźli się w język i pukali w czoło, ale widzieli, że realizuję swoją przygodę i dali mi do tego zielone światło. Znają mnie i wiedzą, że jak już coś postanowię to wykonam albo jak się uprę to …też  ;-)

5.       Synku – to co powiedziałeś mi po powrocie sprawiło, że łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. Dziękuję Ci za wyczekiwanie i nasze rozmowy w trakcie podróży ;-)

W trakcie całej wyprawy w wielu chwilach, a zwłaszcza tych ostatnich, towarzyszyła mi jeszcze jedna osoba – Tobie także dziękuję.

Seba

Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Zobacz gdzie znajduje się Polonus

  • Newsletter